Lydia miała po prostu... Mało wyczucia. Ale szybki refleks. Nie uszło jej uwadze, że mężczyzna trzymał w swojej dłoni książkę na pewno nie będącą albumem zdjęć, tyle mogła powiedzieć. I trzymał ją z pewnym uczuciem. W pracy fotografa ludzkie emocje stają się często używanym narzędziem, które po jakimś czasie powszednieje do naturalnych spostrzeżeń i odkryć. Uwierzcie, różne rzeczy da się trzymać z miłością, nie tylko dzieci. Rzeźbiarz na swoją rzeźbę patrzy niczym na kochankę, mechanik na naprawione auto z dumą świeżo upieczonego rodzica, a pisarz... Pisarz cóż, patrzy na pot, krew i łzy przelane w atrament z refleksją. -
No tak, niewiele nowości co? Ostatnio chyba trochę posucha w reportażach. - Rzuciłam okiem na prezentowany na półce repertuar z obojętnością, w głowie dopracowując już manewr skierowania rozmowę na inne tory. -
A ta, co trzyma pan w ręce? Dobra? - Spytała wreszcie, podnosząc wzrok na swojego rozmówcę i bacznie analizując jego rysy twarzy. Nie do końca typowe, ale też nie wyróżniające się niczym ostrym, cała jego twarz była łagodna, nawet mimo ciemnych barw noszonych ubrań. Może i nie była koneserem literatury, ale lubiła wierzyć, że większych i popularniejszych autorów ostatnich lat mogłaby rozpoznać na ulicy, szczególnie gdy pracowali w księgarni, toteż przypuszczenie kazało sądzić, że mężczyzna nie należał do najbardziej docenionych twórców. Być może błędnie? Przekrzywiła głowę, prawdopodobnie trochę naruszając strefę komfortu tamtego, ale wreszcie dosięgła oczami tytułu umieszczonego na okładce. -
Noc Sobota Niedziela. Brzmi ładnie, poetycko. Kto jest autorem? - Coś w tamtym wydawało się znajome, kołacząc gdzieś na granicy pamięci Lydii, jeszcze jednak nie potrafiła skojarzenia wyłowić z odmętów umysłu. W swojej pracy spotykała wielu ludzi, większość niekoniecznie wartych zapamiętania, aczkolwiek w tym przypadku mogło chodzić o coś wręcz przeciwnego.
@Monty Cooper