Czy ktoś tu mówił o poskręcanych kostkach? A może gdyby tak wyrżnąć się i tę kostkę sobie faktycznie skręcić... Mogłoby być to całkiem zyskowne dla Madeleine. Nie znosiła co prawda tułać się po szpitalach, ale wtedy nie musiałaby przynajmniej dalej brać udziału w grze i później Rex w domu nie miałaby jak rzucać pretensjami, bo przecież to nie jej wina (znaczy się, nie musi wiedzieć, że sama sobie pomogła!), że tak się stało!
Ostatecznie planu nie zrealizowała, bo to wiązałoby się też z przesiadywaniem w domu przez parę dni, a przecież ona pojutrze miała wyjazd służbowy, więc ten pomysł średnio jej się kalkulował. Co prawda była kobietą, która potrafiła wiele znieść i jeśli nie miałaby innego wyjścia, pracowałaby nawet i ze złamaną nogą (a nawet dwiema...), ale żeby specjalnie doprowadzić siebie do dyskomfortu w czasie pracy, to jednak było za słabe.
Jak to dopiero dwadzieścia minut minęło od początku lekcji? Miała wrażenie, że siedzą i uczą się tych podstawowych kroków z drugie tyle! Chyba sam czas też odwrócił się przeciwko niej i postanowił płynąć dwa razy wolniej, by ją tylko wkurzać (to nie tak, że ona sama była niecierpliwą osobą, ale najlepiej zwalić winę na wszystko inne). Niemniej jednak dalej wykonywała te wszystkie ruchy, wręcz już z automatu, bo tak jej wryły się w umysł, że pozostało tylko pokazanie jej czegoś nowego, bo zaraz się kobieta wynudzi. I tak faktycznie było, bo trener zarządził dobrania się w pary, a że było ich nieparzyście, to przywołał jedną osobę do siebie, konkretnie Billy'ego (albo było na odwrót, w końcu wcześniej wszyscy widzieli, co też wyrabiał z kucharzem, więc nie zdziwiłoby, gdyby mężczyzna i tu postanowił, że trochę "pobajeruje"). Natomiast ten, jak mu tam... JJ? Tak jakoś musiał mieć, ustawił się do wspólnego tańca razem z tą, która w knajpie podjadała żelki z Peppą (a dobra to Jay była, już sobie przypomniała). A jej przyszło ćwiczyć dalej wspólnie z... No tu już za Chiny nie mogła sobie przypomnieć, jak się nazywał. Ale wrzucał Vegemite do koszyka w sklepie, więc roboczo w umyśle pozostanie "Ten od Vegamite", dopóki ktoś nie wypowie jego imienia (albo on sam) lub sama sobie cudem nie przypomni.
Oczywiste było, że dalej nie była zadowolona z tego tańczenia w parach, u niej współpraca z kimkolwiek była ciężka, wolała zdecydowanie działać solo, ale że nie było wyjścia (a awantura była nieopłacalna), ustawiła się w pozycji, jaką zalecił trener, chwytając wcześniej "Tego od Vegamite" za ręce, by kontynuować te bezsensowną naukę tańca.
Już wolałaby robić z siebie durnia przy kankanie...
@JJ King @Jay Blue Stilton @Billy Pilgrim @Tyler Hendersen