elijah rehmeyer
Awatar użytkownika
37
lat
189
cm
były policjant, infobroker
Tradycyjna Klasa Robotnicza
1.
Wczesna pobudka. Szybki, chłodny prysznic, jak za czasów, kiedy w przeciągu minut musiał się rozbudzić, postawić na nogi i być gotowym do wyjścia. Mocna, czarna kawa, z kubkiem której punkt siódma usiadł przed komputerem, głaszcząc leniwie Katniss domagającej się pieszczot zaraz, jak tylko wślizgnęła się na jego kolana. Kilka godzin pracy, tym razem researchu na zlecenie przedstawiciela z pewnej firmy farmaceutycznej, przerwa na śniadanie, skończenie zlecenia, a następnie krótki trening. Dochodziła trzynasta, kiedy zabrał się za przygotowanie obiadu; miał zamiar upiec warzywa i jakieś mięso, więc zamarynował je wcześniej i po wstawieniu ich do lodówki, swój czas poświęcił kotom. Katniss znów domagała się pieszczot, Pecan chciał bawić się wędką, a kiedy podrygującą w powietrzu zabawkę dostrzegła Magnolia, musiał odstawić pierwszą kotkę (która skorzystała z okazji i poszła do kuchni, na obchód, czy coś nie zostało w którejś z misek) i pilnować, by żadne z pozostałych nie postanowiło przywalić drugiemu w zabawie łapą. Łapaniem przywieszonej na końcu sznurka rybki nie interesował się tylko Halloumi, wygrzewający się w słabych promieniach słońca na balkonie otoczonym, jak dotąd Elijah sądził, bezpiecznie siatką i... mały Maple, który zniknął mu z zasięgu wzroku tak szybko, jak jego mama zajęła się zabawą.
Zdążyło minąć kilka godzin, w tym czas karmienia całej kociej zgrai, by Rehmeyer zorientował się, że kociaka po prostu nie było w najbliższej okolicy. Spokojnie zaczął przeszukiwać dom, zaglądając w najmniejsze zakamarki; maleńki Maple mógł wcisnąć się w zasadzie wszędzie. Jak to miał w zwyczaju, nie panikował, choć do myślenia dało mu zachowanie kotki, która parę tygodni temu urodziła zgubionego kociaka; była niespokojna i obserwowała właściciela. Nawet dokładne przeszukanie wszystkich pomieszczeń nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, a kiedy zaniepokojony właśnie miał się poddać, usłyszał dzwonek do drzwi. Niezadowolony, że kogoś niesie, ruszył je otworzyć, w rezultacie uchylając je tylko nieznacznie. - Tak? - spytał, obrzucając nieznajomą zaskoczonym spojrzeniem. Tego, że trzymała coś w rękach, jak dotąd nie dostrzegł.

@Emerson Dunaid
Mów mi Eli. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię raczej tak, ale ze smakiem.
Szukam chęci do życia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgaryzmy, uzależnienia, mdd, seks
.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Emerson Dunaid
Awatar użytkownika
32
lat
170
cm
nauczycielka angielskiego
Uznana Klasa Średnia
....................001

Zmęczona po pracy, planowała spędzić parę chwil na balkonie, w towarzystwie wina i książki, którą kupiła w drodze powrotnej. Sterta prac do sprawdzenia czekała na nią co prawda, ale zamierzała zająć się tym na następny dzień, każdy czasem potrzebował odpoczynku i był to moment, kiedy i Emerson dopadł ten stan. Zrelaksowana kąpielą wyszła właśnie z winem na balkon, otulona kocem, zatapiała się w wygodnym fotelu, który miała tam ustawiony, kiedy to jej oczom ukazał się kociak. Mały, kolorowy kociak, który to spoglądał na Emerson zaintrygowany, jak gdyby to ona znalazła się na nie swoim terenie, a nie odwrotnie. Lekko zmarszczyła brwi, bo przecież kota nie miała, co do tego posiadała pewność, dlatego też chwilę jej zajęło, nim zareagowała.
Hej, maluchu, co tu porabiasz? — spytała, kieliszek i książkę odłożyła tymczasem na stojący obok stolik. Wyciągnęła dłoń w kierunku puchatego mruczka, który początkowo niepewny, w końcu podszedł i dał się drapać, co też robiła ochoto, w końcu przecież kotki są super, a głaskanie ich jest jeszcze bardziej super. Wzięła malucha na kolana i drapała, patrząc, jak swoimi małymi łapkami ugniata koc, na którym się znalazł i bardzo, naprawdę bardzo mocno chciała pozostawić go sobie, w końcu ile przyjemności niósł kot, wiedział tylko właściciel kota. A Emerson bardzo chciała się o tym przekonać. Miała jednak dobre serce i resztki moralności w sobie, a świadomość, że ktoś miał za tym szkrabem tęsknić sprawiła, że wstała w końcu ze swojego miejsca i zerknęła na balkon, z którego to prawdopodobnie przyszedł. Przepchnięcie go tam na nowo nie wchodziło w grę, bo siatka wydawała się naprawdę szczelna, stąd też w końcu trzymając malucha znalazła się pod drzwiami nowego sąsiada, którego nie miała jeszcze okazji widzieć. — Dzień dobry, nie zaginął panu kociak? — spytała, dostrzegając, że on wciąż pozostawał nieświadomy stworzenia, które Emerson trzymała w swoich dłoniach, dlatego też poprawiła małą, puchatą kulkę na rękach, mając nadzieję, że to sprawi, że zostanie dostrzeżona.

@elijah rehmeyer
Mów mi hufflepuff. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zależy jak leży.
Szukam odrobiny rozrywki w tym smutnym życiu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: jestem raczej nudna.

Podstawowe

Odpowiedz