–
Spokojnie, to tylko kran – wyjaśnił, gdy tylko usłyszał tę nutę zaniepokojenia w głosie swojego rozmówcy. –
Nie będę wchodził w szczegóły przez telefon, bo pewnie i tak mi nie uwierzysz, ale zapewniam, że sytuacja jest na razie pod kontrolą. Nikogo nie zalewam i raczej nic tu nie wybuchnie.
Oczywiście nie mógł być tego stuprocentowo pewny, zawsze istniało ryzyko, że woda przedostała się w niewidoczne dla niego zakamarki, dotrze do jakichś kabli i spowoduje zwarcie. Usterkę odkrył jednak stosunkowo wcześnie i szybko opanował sytuację, więc był dobrej myśli. Jedyne nieodwracalne szkody, jakie do tej pory ta miniaturowa powódź spowodowała, to rozmoczenie filców pod nogami kuchennych mebli.
–
Nie spiesz się, to nic bardzo poważnego. Nawet jak zejdzie ci się dłużej to nic się nie stanie – zapewnił spokojnie, nie chcąc wywierać na koledze żadnej presji. –
Ja tam się nigdzie się nie wybieram, jak przyjdziesz to przyjdziesz – dodał na koniec, również nie chcąc trzymać go przy telefonie w nieskończoność.
W końcu to nie była sprawa życia i śmierci, jedynie drobna niedogodność, a przynajmniej na pierwszy rzut oka. W najgorszym wypadku po prostu będzie chodził z brudnymi naczyniami do umywalki w łazience. Jeśli życie to symulacja, równie dobrze mogłyby to być Simsy.
Od pracy oderwało go donośne pomrukiwanie. Kocur musiał rozpoznać znajome kroki na zewnątrz albo zauważyć go przez okno, bo od razu potruchtał do drzwi i zaczął ocierać się o futrynę zanim jeszcze Graeme usłyszał pukanie.
–
Mogi, nie.
Na wszelki wypadek wziął zwierzaka na ręce jeszcze zanim otworzył drzwi, nie chcąc ryzykować, że ten poczuje nagły zew natury i wybiegnie na zewnątrz. Następnie wpuścił gościa do środka, krótko się z nim przywitał, a następnie zaprowadził do kuchni. Tragedii tam nie było, jedynie odczepione od szafki drzwiczki i odchylony do tyłu kran mogły wyglądać trochę niepokojąco.
–
To jego wina – przyznał od razu z pełną powagą, skinieniem głowy wskazując na siedzącego w jego ramionach kota. –
Nie pytaj jak, nie mam pojęcia. Dopływ wody do kranu jest zakręcony, ale nie wiem czy trzeba go odciąć dla całej kuchni, a jeśli tak, to jak to zrobić. No i nie znam się na anatomii zlewów, ale mam nadzieję, że ucierpiała tylko bateria.
Oby to była tylko bateria, a najlepiej tylko uszczelka, chociaż na to już nawet nie liczył. Wymiana całego tego bałaganu byłaby pewnie droga jak cholera, a on wprawdzie miał pieniądze, ale planował trochę inne wydatki niż rozbiórka i remont połowy kuchni, o których zresztą właściciel domu musiałby się dowiedzieć, a tego Cowley za wszelką cenę chciał uniknąć.
–
Pizza? Albo może burger? Mogę coś zamówić, jeśli już jesteś głodny, chyba że wolisz później gdzieś wyskoczyć – spytał jeszcze szybko, zanim blondyn zdążył zabrać się do pracy.
Nie chciał się narzucać ani nalegać na to, żeby za Quentina płacić, ale taki układ jednak wydawał mu się bardziej sprawiedliwy. W końcu chłopak poświęci swój czas, żeby do niego wpaść i rzucić okiem na usterkę, a może nawet ją naprawić, więc Grem może przynajmniej zafundować mu w podzięce jakiś dobry posiłek. Zresztą on sam też chętnie zjadłby coś porządnego, nawet tak dla urozmaicenia od typowej diety składającej się z kanapek z serem i bananów.
@Quentin Frye