Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Hmm. Czemu Harvey wpadł na taki dziwny pomysł, by udać się z torbą zakupami do swojej sąsiadki, z którą nigdy nawet nie rozmawiał? Naprawdę trudno to wytłumaczyć, bo przecież to nie tak, że ktoś mu kazał albo mógłby coś na tym ugrać, wcale nie. Zwyczajnie chyba było mu głupio za jego ostatnią imprezę, która miała miejsce jakieś trzy tygodnie wcześniej. Chociaż jego właściwe lokum zamieszkania znajdowało się na tyłach całego podwórka, to było wyjątkowo głośno. Jego dobry kumpel miał urodziny, a zazwyczaj jak już coś organizował to na całego. Pech chciał, że akurat u siebie w mieszkaniu miał remont i Harvey okazał się taki dobroduszny, by zorganizować mu urodziny u siebie. Był to przecież wspaniały pomysł! Jego znajomi byli już dorośli, większość miała bliżej do trzydziestki niż dwudziestki. Przecież takim ludziom nie w głowie już wygłupy niczym na studiach… a jednak jakimś cudem doszło do tego, że trójka z tych dorosłych facetów - w tym najbardziej dojrzały z nich wszystkim sir Spencer - skończyła ganiając się po podwórku (i częściowo ulicy) w samych bokserkach, rzucając w siebie jajkami. Tak.
Harvey skojarzył, że tamtego wieczora natknął się wzrokiem na swoją sąsiadkę, która akurat musiała skądś wracać, bo jeszcze uniósł wysoko rękę, pomachał jej i przywitał się z nią. To przecież było tak cholernie zabawne. Od tamtej pory… gdy mijał ją na ulicy to czuł się jak ostatni debil i uciekał gdzieś wzrokiem. Jednak należało jakoś to wszystko wyjaśnić - chociaż sam nie miał pomysłu jak - i spróbować ją przeprosić, bo przecież na pewno naraził ją na jakiś dyskomfort psychiczny. A przecież to takie ważne, by we własnym domu oraz okolicy czuć się dobrze i bezpiecznie. Ale tak poza tym, że czasem odwalał takie głupoty, to był z niego naprawdę porządny facet, na którego można było liczyć, więc… nadszedł czas pokazać się z tej lepszej strony.
Użył dzwonka, nie łudząc się że ktoś jest akurat w kuchni i salonie, by otworzyć drzwi. Zresztą nawet nie liczył na obecność kogokolwiek poza samą dziewczyną, bo wcześniej gdy ogarniał coś na podwórku, to zauważył jak jej rodzice wybierali się gdzieś. Zadzwonił i grzecznie czekał, a gdy drzwi się otworzyły to… - Cześć. Jestem Harvey. Harvey Spencer. Twój sąsiad z naprzeciwka, chciałem… Chciałem bardzo cię przeprosić za tą sytuację, której byłaś świadkiem jakiś czas temu. Normalnie nie wydurniamy się, aż tak bardzo i wiem, że to mogło być dla ciebie bardzo niekomfortowe i pomyślałem... Nie wiem, o czym w ogóle myślałem. Ale w moim rodzinnym domu często po takich nieprzyjemnych czy dziwnych sytuacjach na zgodę robi się coś razem, więc... Pomyślałem, że może dałabyś się namówić na wspólne robienie babeczek na walentynki? Albo... albo jak coś wam się zepsuło, to ja chętnie pomogę. Prawdziwa ze mnie złota rączka, naprawdę. Po prostu próbuję jakoś przeprosić - zaczął się tłumaczyć, a jego wyraz twarzy świadczył o sporym skrępowaniu.

@Lottie Crane
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Charlotte "Lottie" Crane
Awatar użytkownika
22
lat
170
cm
Współwłaścicielka sklepu spożywczego
Tradycyjna Klasa Robotnicza
Lottie przez całe życie czuła się potencjalnie bezpiecznie w dzielnicy, w której mieszkała. No, pomijając sytuacje, kiedy stresowała ją najmniejsza rzecz, a czarne myśli pożerały jej umysł od środka. Co, jeśli nagle będzie jechał jakiś psychol i ją rozjedzie? Albo seryjny morderca właśnie wyjdzie z jej domu po zamordowaniu jej rodziców? Strach przed śmiercią był wielki, choć jeszcze większy był chyba strach przed tym, jak zareagowaliby rodzice. Była przekonana, że bardziej byliby zmartwieni tym, że nie mają rąk do pracy w sklepie. Ojciec, po wylądowaniu na wózku, rzadko kiedy zagląda do spożywczaka, a matka się starzeje. Może wtedy naprawdę ukradną jakieś dziecko z ulicy, bo będzie zawsze lepsze niż Lottie.
Strach przed śmiercią, dość idiotycznie, towarzyszył jej również jednego wieczoru, gdy trójka DOROSŁYCH mężczyzn stwierdziła, że obrzucanie się jajkami w samych gaciach to świetny pomysł. To znaczy, Charlotte się to akurat podobało. To znaczy, zabawa, nie faceci w bokserkach. Sama lubiła takie spontaniczne wygłupy, bo już wiele razy się przejechała na planowaniu czegokolwiek. Wszystko byłoby całkowicie w porządku, gdyby nie jeden z nich…pomachał do niej? Całe szczęście, że była blisko domu, mogła z prędkością światła zniknąć za drzwiami i obserwować z okna. Od tamtej pory mimo wszystko, starała się wychodzić z domu tak, by nie trafić na faceta z tamtego wieczoru, bo zapadłaby się chyba pod ziemię.
Haha, no tak, chuj ci w dupę, Lottie. Mężczyzna, którego tak bardzo próbowała unikać przez cały ten czas (i szło jej w miarę), akurat teraz zapukał do drzwi. Tyle (nie)szczęścia, że była w domu całkiem sama, bo nie będzie musiała się tłumaczyć rodzicom. Gorzej, jeśli mężczyzna nie jest wcale taki przyjazny.
Miała ochotę olać pukanie do drzwi, założyć słuchawki i zaszyć się gdzieś w kącie swojego pokoju. Szkoda tylko, że na tyle nie umie utrzymać równowagi na tyle, by przejść jak człowiek z punktu A do punktu B i nie wpaść we framugę i nie zrzucić lampki ze stolika. Na pewno to słyszał. Na stówę. I teraz jak go gdzieś zobaczy na zewnątrz, to będzie ją czekać niezręczna konfrontacja i jej wytknie wszystkie błędy, które popełniła. Postanowiła więc, że raz kozie śmierć, lepiej teraz skonfrontować JEDNĄ niezręczną sytuację, zamiast DWÓCH. Wzięła głęboki wdech i otworzyła drzwi.
Lottie. - powiedziała, próbując bezskutecznie, umysłem uspokoić bijące szybko serce. I bynajmniej nie biło z ewentualnego zauroczenia, tylko przerażenia sytuacją. - Oh, haha - boże, jaka ulga. - Nie ma sprawy…Wiesz, to było całkiem fajne…ZNACZY, TA ZABAWA, FAJNA - palnęła, zmieszana. Standardowo nie umiała utrzymywać kontaktu wzrokowego, więc wbiła go gdzieś w budynek, który widziała za sylwetką Harveya. Czasami zerkała mu na tatuaż, włosy, ubranie. Nigdy w oczy. - Umm…okej - chciała zaprzeczyć, powiedzieć, że nie, dziękuję. Ale wypaliła już, że tak, jasne, spoko. Jesteś mi całkowicie nieznajomy i jestem sama w domu, ale pewnie. Wejdź do środka i się rozgość. Nie było już odwrotu. - To znaczy…nie, nie musisz nic robić. To znaczy, jak chcesz…Zapraszam… - odchrząknęła i odsunęła się od drzwi, żeby zrobić…cóż, gościowi, miejsce. - W sumie…kran nam przecieka. To znaczy, jeśli chcesz, to wiesz... Nie umiem tego naprawić - podążyła w stronę kuchni, żeby pokazać cieknący kran. Zaczerwieniła się jednak momentalnie, gdy zobaczyła nieumyte naczynia w zlewie i zaczęła je pośpiesznie wyciągać, żeby odłożyć gdzieś na bok na blat. Jaki wstyd.

@Harvey Spencer
Mów mi rolka/szysza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rolkie#3002. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie wiem, nie mam doświadczenia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: pół posta o odczuciach postaci albo przemyśleniach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Lottie wydawała się tak skrępowana tą sytuacją, że jemu robiło się jeszcze coraz głupiej. Chociaż raczej się nie rumienił to jednak czuł, jak twarz zaczyna robić mu się ciepła. Często był taki hop do przodu, jednak czasem miał trudniej w takich nietypowych sytuacjach. Szczególnie, że przecież nie chciał, żeby jego sąsiadka miała go za jakiegoś perwersa! Żyło mu się tutaj całkiem dobrze, okolica była spokojna i przyjazna. Głównie dla rodzin, co mogło wydawać się dziwne, bo on żył tutaj zupełnie sam. Jednak gdyby kiedyś wszystko ułożyło się jak trzeba to także już zamieszkiwałby ten główny budynek na jego placu, razem z żoną i może nawet już dzieckiem… totalnie odleciał na moment. Ocknął się po chwili, wracając wzrokiem do Lottie. Na szczęście ona na niego nie patrzyła, więc raczej nie mogła zobaczyć jego odpłynięcia. Tak czy inaczej, nadal czuł że to było miejsce dla niego. Może teraz średnio tu pasował, ale chciał tego wszystkiego, czyli domu i szczęśliwej rodziny. A także sąsiadów, którzy będą go lubić. Tak więc, należało to wszystko jakoś poskładać w całość. Tym bardziej, że… miał jeszcze inną kwestię do wyjaśnienia. Ale o tym może później.
- Dzięki… i jeszcze raz, bardzo cię przepraszam - powiedział wchodząc do środka, jednak nie szedł za daleko. Nie chciał sprawić wrażenia, że będzie się panoszyć. Nie rozglądał się też dookoła, jakby czegoś szukał. Jakby… ludzie bywali różni. I chociaż on był naprawdę dobrym człowiekiem, to na gościu, który był cały w tatuażach szybko potrafili postawić krzyżyk, mimo iż on był niczym milutki, pluszowy misiek, któremu szybciej należało się serduszko. Haha. Podążył za nią w stronę kuchni i postawił reklamówkę z zakupami na blacie. Nie musieli wcale robić tych babeczek razem. Mógł zająć się tym kranem czy czymkolwiek innym, w czym był dobry… to znaczy, bez żadnych sprośnych myśli. W tym celu Harvey na pewno tu nie przyszedł. - Kran? Okej, zazwyczaj po prostu trzeba mocniej dokręcić. Twój tata ma może jakieś narzędzia? - zapytał, kierując swój wzrok na Lottie. Zaraz uśmiechnął się do niej lekko. - Spokojnie, przecież nikogo się raczej nie spodziewałaś. Uwierz, u mnie jest o wiele gorzej - zażartował sobie, chociaż raczej sam wolał mieć porządek. Lecz jak łapał lenia i nic mu się nie chciało to też potrafił mieć stos niepozmywanych naczyń w domu. Przystanął z boku, opierając się biodrem o blat i skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. Świetnie, pierwsza sprawa była praktycznie załatwiona. Pójdzie szybciej niż myślał, bo… naprawi ten kran, a to pewnie była jakaś drobnostka i będzie można uznać, że odwdzięczył się za tamten niesmaczny impas. Ale to był tylko wstęp, bo była jeszcze druga kwestia do poruszenia i nie miał totalnie pojęcia jak podejść do tego tematu…
A mianowicie, dwa dni temu na wycieraczce przed swoimi drzwiami znalazł list. Nie był on do niego zaadresowany, nie miał znaczka czy stempelka z poczty. Ale zabrał kopertę, wrócił do środka i przeczytał go. Po czym doznał prawdziwego szoku. List brzmiał następująco:
Drogi Nieznajomy z sąsiedztwa,
Nie znamy się, chociaż widujemy już od jakiegoś czasu. Pamiętam jak wprowadzałeś się tutaj kilka lat temu. Wtedy pojawiałeś się rzadko, czasem sam, czasem z innymi mężczyznami i stawialiście szkielet twojego domu. Już wtedy nieśmiało się z Tobą witałam, ale nigdy nie miałam odwagi zagadać. Szczególnie, gdy w wakacje spędzałeś tutaj naprawdę dużo czasu, często na podwórku przed domem. Bez koszulki, bo wtedy panowało naprawdę gorące lato. Z Tobą było jeszcze cieplejsze. Muszę przyznać, że któregoś razu już prawie odważyłam się podejść do Ciebie i z Tobą zagadać. Pomyślałam, tak, to będzie mój czas. Może w końcu mnie zauważy, chociaż ja zupełnie nie rzucam się w oczy. Jestem gdzieś w tle, ale nigdy mnie nie widać. Pół dnia siedziałam w oknie i czekałam na Ciebie, aż w końcu pojawiałeś się. I szłam już do Ciebie, bo podjechałeś właśnie swoim samochodem, ale wtedy wysiadła też ONA. Ta blondynka z którą wtedy spotykałeś się. I wyglądaliście na bardzo szczęśliwych. Zrezygnowałam, popłakałam się, odpuściłam. Później już nawet nie odpowiadałam Ci „cześć” jak mijaliśmy się na ulicy. Mimo iż Ty zawsze tak pięknie się do mnie uśmiechałeś, to nie mogłam przestać myśleć o NIEJ. W sumie, nie wiem co ja głupia sobie myślałam. Kurde, przecież budowałeś tutaj dom, raczej nie dla samego siebie. Przez chwilę myślałam, że może dla NAS, ale mnie wtedy jeszcze nawet dobrze nie znałeś, więc uświadomiłam sobie że nie miało to sensu. Załamałam się po raz kolejny. Na o wiele dłużej. Uciekłam w książki, seriale. Szczególnie te romantyczne, ale zazwyczaj bez szczęśliwego zakończenia, które były tak samo beznadziejne jak moje uczucia do Ciebie. Jakiś czas później widziałam jak przewijała się u Ciebie jakaś brunetka, wyglądająca niczym modelka. Domyślam się, że wcale jej nie kochałeś. Może tylko jej ciało? Bo co ona mogła ci zaoferować? Nic. Przynajmniej w porównaniu z tym, co ja cały czas miałam dla Ciebie. Czyli całą siebie. Lecz ona przychodziła coraz częściej, więc załamałam się ponownie. I tak trwałam od jednego upadku do kolejnego, aż myślałam że już zupełnie mi przeszło i pozbyłam się wszystkich resztek miłości do Ciebie, gdy ostatnio… zobaczyłam Cię ponownie. A ty uśmiechnąłeś się do mnie tak, że poczułam jak kolana uginają się pode mną. Uciekłam. Ponownie chciałam zrezygnować, ale nie kojarzę żeby ktoś ostatnio Cię odwiedzał. Mam rację? Jesteś sam? Jesteś samotny? Potrzebujesz ciepła? Przytulenia? Bliskości? Miłości? Jeżeli tak, to jestem tu dla Ciebie. Cały czas w pobliżu. Widzę cię, nawet wtedy kiedy Ty nie widzisz mnie. I czekam. Cały czas na Ciebie czekam. Tylko daj mi jakiś znak, że w końcu nadeszła moja kolej. A będę przy Tobie. Ja Cię nie opuszczę. Obiecuję. Przyrzekam.
Twoja Nieznajoma z sąsiedztwa
Ps. Odpisz mi na ten list i zostaw w walentynki na swojej wycieraczce, a ja sobie go odbiorę <3

A teraz stał w jej kuchni. To znaczy podejrzewał, że to mogła być ona. Nie kojarzył żadnej innej dziewczyny z sąsiedztwa, do której mógłby dopasować ten list. Lottie wydawała się bardzo nieśmiała, więc ten sposób wyrażania uczuć pasowałby do niej. Co prawda Harvey zaczynał się trochę obawiać, bo to nie brzmiało na uczucia, tylko raczej jakąś małą obsesję, ale… kto wie, może miała trudne dzieciństwo? Albo nieszczęście w miłości? Mogło być różnie, przecież od razu nie musiała być jakąś psychopatką… raczej. Tak czy inaczej, stał tam dalej z tym listem wsadzonym do tylnej kieszeni swoich spodni i czekał na odpowiedni moment.

@Lottie Crane Przepraszam Cię za to bardzo, naprawdę bardzo <3
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Charlotte "Lottie" Crane
Awatar użytkownika
22
lat
170
cm
Współwłaścicielka sklepu spożywczego
Tradycyjna Klasa Robotnicza
Kiwnęła głową. Z jakiegoś powodu, poszukiwanie narzędzi ojca wydawało jej się być bardzo wyzwalające. Chętnie opuściła kuchnię dość pośpiesznie i poleciała do salonu, żeby grzebać po szafkach. Nadal uważała, że wpuszczenie sąsiada nie było dobrym pomysłem. Jasne, wydawał się miły, ba, aż zbyt. Lottie jednak nie umiała zaufać, że nie zrobi…no, czegoś. Czy zostawienie go samego w kuchni było dobrym pomysłem? W końcu tam były noże. Oczywiście uprzedzenia dziewczyny nie wiązały się w żadnym stopniu z wyglądem Harveya, nigdy nie traktowała kogoś gorzej, bo miał tatuaże, dziwną fryzurę czy inne nietypowe cechy w wyglądzie. Ona po prostu nie ufała nikomu.

Gdy tak grzebała w jednej z szafek, w starym niedużym pudełku znalazła podniszczoną kartkę papieru. No tak, to był list, który raz dostała i, choć w ogóle nie wierzyła w jego treść, lubiła go czytać. Zawsze, gdy go widziała, czuła że najpewniej biedny zagubił się gdzieś po drodze i trafił pod jej drzwi. Lub pomylił ktoś adres i ta biedna dziewczyna nigdy go nie otrzymała. Wielka szkoda, ale przynajmniej Lottie miała jakiś miły skarb. Lubiła zresztą kolekcjonować jakieś drobne rzeczy. Albo właśnie takie kartki z konkretną treścią, które znajdzie poza domem, albo swoje bazgroły potworków, albo metalowe znaleziska, bez znaczenia czym były lub do czego służyły. W swojej sypialni miała nawet kilka osobnych szufladek, by móc je wszystkie segregować, ale oprócz wrzucania tam skarbów - praktycznie nigdy do nich nie zaglądała.
Oderwała się od zamyślenia i głębiej sięgnęła ręką do szafeczki, wyciągając małą czarną skrzynkę z podstawowymi narzędziami w środku. Wstała, wzięła głęboki oddech i skierowała kroki ponownie ku kuchni. Spodziewała się, że zaraz zastanie pomieszczenie puste, a mężczyzna albo z czymś zwiał albo po prostu sobie poszedł, żeby nie musieć siedzieć w towarzystwie Lottie - to właściwie byłaby dla niej bardzo dobra opcja. Drugim scenariuszem był Harvey czekający z nożem za plecami, żeby móc brutalnie zamordować dwudziestodwulatkę i zdenerwować jej rodziców, chlapiąc krwią na świeżo odmalowane ściany. Nie zastała jednak ani jednej ani drugiej opcji. Stał tak, jak go zostawiła, a noży w drewnianym bloczku nie brakowało. Zabawne.
Położyła skrzynkę na blacie obok Harveya i otworzyła ją. - To, um…Czemu…Czemu wtedy obrzucaliście się jajkami? - zapytała, szczerze mówiąc niezbyt ciekawa. Stwierdziła, że cisza będzie zbyt niezręczna, jednakże pogaduszki o niczym powodowały jedynie odruch wymiotny i chęć zapadnięcia się pod ziemię, kompletnie nie potrafiła ich opanować i nie wiedziała, o co pytać. Nie rozumiała ich celu z pewnością.

@Harvey Spencer ):<
Mów mi rolka/szysza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rolkie#3002. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie wiem, nie mam doświadczenia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: pół posta o odczuciach postaci albo przemyśleniach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Im więcej czasu miał, tym dłużej zastanawiał się nad treścią tego listu i tym czy powinien zacząć jakoś się tym martwić. W końcu ludzie bywali różni. Często wyskakiwały w Internecie informacje o tym, że ktoś się pod kogoś podszywał, kogoś udawał albo miał na czyimś punkcie obsesje. Takie osoby inaczej postrzegały rzeczywistość i chociaż mogły wydawać się niepozorne, to mogły stanowić autentyczne zagrożenie. Oczywiście nie w razie jakiejkolwiek konfrontacji fizycznej, ale swoim zachowaniem, uciążliwością i nieustępliwością potrafiły utrudniać życie ludziom. Harvey obawiał się, że jak nie odpisze na ten list i nie załatwi tej sprawy, to mogą zacząć dotykać go jakieś nieprzyjemne sytuacje. Dlatego ostatecznie zdecydował się na próbę podjęcia tego tematu, mimo rosnącej w nim niepewności i nawet pewnego dyskomfortu.
Obudził się z zamyślenia, gdy dziewczyna powróciła do kuchni. Uśmiechnął się do niej lekko, ale nie zbyt szeroko i od razu skoncentrował swoją uwagę na narzędziach. W razie czego rozważał opcje by pójść do domu po swoje, a ich miał naprawdę dużo, jednak te wydawały się wystarczające. Zawahał się pomiędzy dwoma rozmiarami kluczy, ostatecznie biorąc ten większy i spoglądając w kierunku Lottie. - W sumie to… szczerze mówiąc nie pamiętam za bardzo. Jednak znając mojego kolegę, to było to coś skrajnie głupiego albo nieprzyzwoitego, więc może to i lepiej że nie kojarzę o co chodziło - powiedział krótko, po czym poprosił ją by się przesunęła, a sam zajął się tym całym kranem. Otworzył drzwiczki od szafki i szybko zdiagnozował punkt, który odpowiadał za cieknącą wodę. Próbował z tym kluczem, ale niestety nie udało się i musiał na chwilę wstać, by wziąć jednak ten mniejszy. Ponownie wylądował na plecach, częściowo schowany w szafce i zaczął kręcić… niestety nie w tą stronę. Przez co oberwał wodą w twarz, ale na szczęście nie jakoś bardzo. Podciągnął koszulkę, którą zaraz przetarł mordkę, po czym zaczął kręcić już w tym właściwym kierunku. Na sam koniec zaparł się, by jak zrobić to jak najmocniej. - Pewnie po jakimś czasie i tak się poluzuje, więc będzie trzeba dokręcać albo w końcu kupić nową - powiedział, wysuwając się z szafki i ponosząc na nogi.
Odłożył klucz na miejsce po czym zauważył że na podłodze został ten list, który musiał wysunąć mu się z tylnej kieszeni spodni. Zawiesił się na moment, ale w końcu przychylił się po niego. Chwilę jeszcze trzymał w dłoniach, po czym powoli wysunął go w kierunku dziewczyny. - Nie wiedziałem za bardzo, co mam z tym zrobić. Nie znam wielu sąsiadów i tylko ty pasowałaś mi na potencjalną „nieznajomą” - powiedział z opanowaniem, bo w końcu celował na ślepo i wcale trafić nie musiał. Ale ostatecznie przecież miał przed sobą młodą, ale dorosłą kobietę, więc liczył że jakoś na spokojnie przedyskutują sobie tą sytuację.

@Lottie Crane
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz