Przyglądał się Monroe z uwagą, próbując odkryć jakie targają nią emocje. Widział, że mimo tego powitania, coś było na rzeczy, domyślał się nawet, co to mogło być. Pewnie znów rozmyślała i wracała wspomnieniami do tego wszystkiego, co miało miejsce jeszcze nie tak dawno temu… Myśl o tym wybiła mężczyznę z formy, choć nie dał tego po sobie poznać. Postanowił o nic nie pytać, nie poruszać tego tematu, chociaż przez ułamek sekundy chodziło mu to po głowie. W zamian zdecydował skierować myśli blondynki w inną stronę i gdy wspomniała o przygotowanej kolacji, uśmiechnął się szerzej.
– Świetnie – stwierdził bez zawahania, odwieszając swoją kurtkę. Jeszcze zanim poszedł za Monroe do kuchni, zerknął przelotnie w lustro, wiszące na ścianie obok garderoby. Z rozczarowaniem stwierdził, że nie wygląda zbyt dobrze. Ten pobyt poza domem nie wpłynął na niego najlepiej, starał się jak najszybciej pozałatwiać wszystkie niedomknięte po śmierci ojca sprawy i wrócić do domu, do Monroe. To przekładało się na zmęczenie. Poza tym wiele energii wyciągnęła z niego podróż samolotem, która choć stosunkowo krótka, dla niego trwała niemal wieczność. Przejechał dłońmi po bladej, zmęczonej twarzy i ruszył w głąb mieszkania. Talerz z kolacją już czekał na niego na stole.
– Ty nie jesz? – spytał, spostrzegłszy, że na stole znajduje się tylko jeden talerz. Spoglądał na blondynkę, kiedy usłyszał nagle stukot pazurów. Odruchowo odwrócił się w stronę, z której dochodził ten dźwięk i tak jak się spodziewał, ujrzał rozjeżdżającego się na płytkach, usiłującego czym prędzej przybiec, Freya. Na ten widok pokręcił tylko głową, z miną pełną politowania.
– Eh… I to miał być pies obronny… A on nawet nie wie, co się dookoła niego dzieje – rzucił zrezygnowanym tonem, ale gdy psu w końcu udało się do nich podbiec i w szaleństwie zaczął się kręcić dookoła, Alain pochylił się lekko i zaczął drapać go po grzbiecie. Wtedy owczarek postanowił przywitać pana należycie, więc wywinął się blondynce i gwałtownie odwracając w stronę mężczyzny, uraczył go iście końskim całusem prosto w nos.
– Kurwa, Frey! – warknął, łapiąc się automatycznie za nos. Uśmiech momentalnie zszedł z twarzy bruneta, a zastąpił go wyraz niepohamowanej złości. Dopiero, gdy ból ustał, westchnął ciężko i raz jeszcze spojrzał na psa, który spoglądał na niego przepraszająco, rozkładając uszy na boki i nerwowo oblizując pysk. Mężczyzna poklepał owczarka po głowie i spojrzał na Monroe.
– Bardzo źle to wygląda? – spytał, wskazując na swój nos, bo psisko ewidentnie zahaczyło o niego swoimi zębami.
@Monroe Hodder