William Cheshire
Awatar użytkownika
43
lat
186
cm
Bezrobotny
Prekariat
Dzisiejszy dzień miał być taki sam, jak wszystkie inne. Nie spodziewał się żadnych niewiadomych i odstępstw od normy. Normy codziennego, szarego życia, a w zasadzie egzystencji, którą wiódł od wielu lat. Dnie spędzał głównie na kanapie przed telewizorem. W przypadku, kiedy nie mieli akurat prądu, korzystał z dobrodziejstw snu. Podobno dzięki drzemkom się pięknieje. Czy on stawał się piękniejszy? Nie był pewien, czuł się tak samo. Może gdyby mieli lustro, to mógłby to zweryfikować, ale póki co nie znalazł takowego ani w łazience, ani na malutkim przedpokoju, ani w salonie (który był jednocześnie jego sypialnią) czy aneksie kuchennym. Może Sweetie miała jakieś u siebie, ale nie wchodził tam od pół roku, odkąd rzuciła w niego papierośnicą, kiedy tylko pojawił się w progu. A może to była szklana miska? Nie był pewien, bo po uderzeniu widział tylko gwiazdki.
Przekręcił się na prawy bok i zachrapał głośno, zagłuszając nawet samą Oprah, która tłumaczyła widzom, że problemy z otyłością, to nie tylko aspekt fizyczny, ale przede wszystkim psychiczny, niesamowite. Na pewno by jej przyklasnął, ale od dobrych dwudziestu minut spał jak zabity, z lekko rozchylonymi ustami i nieodmkniętymi oczami. W szafce nad zlewem znalazł chrupki, co można było zauważyć na pierwszy rzut oka, bo okruszki rozsypane były wokół niego, niczym śnieżny puch. Kilka pustych puszek po coca-coli leżało na starym dywanie i zdawało się, że krzyczą oskarżycielsko, zdradzając kto bezwstydnie je opróżnił, zgniótł i wyrzucił bez szacunku.
William ponownie zachrapał, po czym mruknął coś niewyraźnie i poruszył nosem. W mieszkaniu było ciepło i stosunkowo ciemno, bo zasłony nie przepuszczały wiele słońca, a mężczyzna zazwyczaj szczelnie zasłaniał okna. Zbyt dużo światła powodowało u niego silny ból głowy. A może to zła dieta, brak ruchu i zbyt dużo telewizji? Nie, na pewno nie.
Wstał dzisiaj stosunkowo wcześnie, około południa, ale skoro jego organizm potrzebował popołudniowe drzemki, to przecież nie będzie się kłócił. Powinno się słuchać swojego ciała, ot co.

@Sweetie Cheshire
Mów mi myre. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dziwne rzeczy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Sweetie Cheshire
Awatar użytkownika
22
lat
157
cm
sprzątaczka
Pracownicy Usług
Nie bardzo widziało się jej wracać do domu.
Nie bardzo widziało się jej jeszcze raz widzieć ojca, gdzieś rozwalonego na kanapie. Miała dość sprzątania w pracy; a dodatkowo jeszcze musiała uczyć się do szkoły. Coraz częściej myślała nad tym, żeby zrezygnować ze studiów. Nie miała na nie czasu. Nie miała na nie sił; już teraz ledwo ciągnęła z marnymi ocenami i frekwencją, która wołała o pomstę do nieba.
Może rzeczywiście to było jakieś rozwiązanie.
Przetarła przedramieniem czoło, przebierając się z uniformu w swoje codzienne ubrania; przeciągnęła raz szczotką przez włosy, aż w końcu opuściła galerię handlową, bardzo niechętnie kierując się na przystanek autobusowy, by złapać transport do domu.
Zastanawiała się, co tym razem znajdzie - jeszcze więcej syfu? Ojca rozwalonego gdzieś na łóżku i na kanapie? Milion niepozmywanych garów? Przerabiała to już tyle razy, że chyba nic by jej już nie zdziwiło. Tym, czego nienawidziła najbardziej, była ta cholerna bezsilność. Świadomość, że nieważne co zrobi, to ojciec i tak będzie miał wszystko w dupie. Jasne, że cieszyła się, że już nie chleje; zbyt dobrze pamiętała, co było po tym, jak umarła matka; ale wolałaby nie nieść na barkach całego domostwa. Nie wiedziała już, co zrobić.
Poderwała się z siedzenia, zdając sobie sprawę, że prawie przegapiła swój przystanek; i wyskoczyła z autobusu, mocno trzymając swoją torbę, by ciężkim krokiem ruszyć w stronę gównianego mieszkania. Przywitała się z lokalnymi pijaczkami, którzy siedzieli sobie pod bramą osiedlową; i przyspieszyła kroku, już wkrótce wchodząc do miejsca, które miała nieprzyjemność zwania domem. W mieszkaniu panowała cisza; poza dźwiękami telewizora, dobiegającymi z salonu.
Wiedziała, co to znaczy.
Odstawiła torbę gdzieś na ziemię i powiesiła kurtkę na wieszaku, który ledwo trzymał się ściany; zamknęła drzwi za sobą i ruszyła do salonu; stając w progu wejścia do niego i zaciskając usta w cienką linię, gdy jej wzrok padł na śpiącego ojca.
Oczywiście.
Niewiele myśląc, udała się do kuchni; prędko napełniła dość sporą szklankę lodowatą wodą i wróciła do salonu, by ustawić się przy kanapie i z impetem wylać wodę na pogrążonego w śnie mężczyznę; zaraz odsuwając się trochę, gdyby przyszło mu chcieć zaatakować.
— Masz ogarnąć ten syf dookoła siebie — warknęła głośno, odstawiając szklankę na stolik, by móc skrzyżować ramiona na klatce piersiowej. — Oszalałeś już do reszty? Byłeś chociaż na tym spotkaniu z opieką społeczną, czy całkowicie już sobie to olałeś?

@William Cheshire
Mów mi echo. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie, jeżeli chodzi o sceny erotyczne.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego.

Podstawowe

Dla użytkownika

William Cheshire
Awatar użytkownika
43
lat
186
cm
Bezrobotny
Prekariat
Śniło mu się, że jest na rozmowie o pracę. To był straszny sen, koszmar. Zdawał sobie sprawę, że był elegancko ubrany i wyglądał naprawdę dobrze - tak jak przed laty, kiedy jego żona jeszcze żyła. Najwyraźniejsze były jednak jego emocje. Nie chciał pracować, nie chciał wstawać wcześnie rano i być zmuszonym do robienia tej samej czynności codziennie, do końca życia (albo chociaż do emerytury). Czuł się trochę jak dzikie zwierzę, które samo pcha się w ręce hycla. Czy to było normalne? W pewnym momencie chciał to przerwać, zatrzymać się i wycofać w głąb korytarza szarej firmy, a potem uciec z tego miejsca najdalej, jak się da. Z jakiegoś powodu nie udało mu się to, tak jakby przestał mieć kontrolę nad własnym ciałem. Jakby jego mózg był osadzony w ciele, które absolutnie go nie słucha i robi to, co chce. Ewentualnie to, co chce pracodawca. Czy czuł narastającą panikę? Tak, z każdą chwilą. Miał wrażenie, że zaraz się przewróci, straci przytomność. Czuł ucisk w klatce piersiowej i duszności, ale jego nogi dalej prowadziły go bezlitośnie do biura przełożonego, na rozmowę o pracę. Drżącą dłonią zapukał krótko do masywnych, drewnianych drzwi, po czym wszedł do środka. Wewnątrz panował półmrok. Okna zasłaniały grube zasłony, a jedynym źródłem światła była mała lampka, stojąca na biurku. Skojarzyło mu się to z pokojem przesłuchań, takim ze starych filmów, w których detektywi świecą taką lampą w oczy podejrzanego. W dużym fotelu siedział starszy mężczyzna w garniturze i palił cygaro, niczym ojciec rodziny mafijnej.
Nazywam się William Shakespeare — powiedział Will, starając się mimo wszystko zabrzmieć jak człowiek pewny siebie. Prawie od razu dotarło do niego co właściwie powiedział. Zamrugał, nie wierząc, że to właśnie się stało. — Cheshire — poprawił się, zastanawiając jak zareaguje na jego przejęzyczenie rozmówca. Chociaż czy można to nazwać przejęzyczeniem? On po prostu kretyńsko się jebnął.
Mężczyzna za biurkiem nijak nie zareagował na jego słowa. W ogóle nie odpowiedział, co było chyba jeszcze bardziej stresujące, niż gdyby go wyśmiał albo na niego nakrzyczał i kazał się wynosić.
Czy mogę prosić o szklankę wody? — spytał po dłuższej chwili Will. O dziwo starszy mężczyzna uniósł szklankę, która w magiczny sposób nagle się tam pojawiła i wylał całą zawartość na jego twarz.
Gówno jesteś, nie Shakespeare! —wrzasnął.
William obudził się gwałtownie i nabrał powietrza w płuca, mrugając zawzięcie. — Wcale, że nie! — odkrzyknął jeszcze, zdezorientowany. Po chwili dotarło do niego gdzie jest i że to wszystko, co przed chwilą przeżywał, było tylko snem. Dotarły do niego również kolejne słowa córki. Ton jej głosu nie był najweselszy, co znaczyło że albo miała zły humor (co zdarzało się często) albo kobiece dni (co też zdarzało się często, ale rzadziej).
Czy był na spotkaniu? Musiał sobie najpierw przypomnieć. Na pewno był kiedyś na jakimś spotkaniu. Tylko kiedy właściwie miało być kolejne? — Tak — odparł w końcu, bo Sweetie nie sprecyzowała na którym, więc mógł z czystym sumieniem potwierdzić. — Podasz mi ręcznik? — spytał jeszcze, po czym przetarł mokrą twarz wierzchem dłoni.

@Sweetie Cheshire
Mów mi myre. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dziwne rzeczy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Sweetie Cheshire
Awatar użytkownika
22
lat
157
cm
sprzątaczka
Pracownicy Usług
Uniosła brew, kiedy jej ojciec poderwał się z krzykiem; czyżby śnił mu się jakiś koszmar? Normalnie to byłoby jej go chyba trochę żal, ale...
No cóż, była wkurwiona.
Zmęczona.
I głodna.
A w domu panował syf, choć sprzątała zaledwie dwa dni temu i, szczerze, miała trochę tego dość. Mogły jej nerwy puścić? Mogły. Żaden sąd by jej nie skazał... Chociaż chyba nie miała zamiaru zabijać swojego ojca.
Chyba.
Z drugiej strony, jeżeli miał zamiar zapytać się, czy znowu ma okres, to mogła jeszcze zmienić zdanie. Czasami naprawdę miała ochotę porządnie go trzasnąć w łeb i nawrzeszczeć na niego, że w sumie to on tutaj jest ojcem i to on powinien jeszcze ją wspierać; nie powinno być tak, że zapieprzała ponad swoje siły, jeszcze biorąc na siebie dodatkowe fuchy, żeby tylko mieli za co przeżyć do kolejnego miesiąca, bo z zasiłków im ledwo starczało na podstawowe potrzeby. A ojciec to czipsiki jakieś chciał, to tutaj jakieś drogie napoje gazowane - miała go serdecznie po dziurki w nosie.
Zmarszczyła brwi, kiedy stwierdził, że owszem, był na spotkaniu z opieki społecznej i gwałtownym ruchem wyjęła swój telefon; podetknęła mu go pod nos, pokazując połączenia z lokalnej opieki społecznej.
— W dupie byłeś chyba. Miałeś się dzisiaj na dwunastą stawić u nich. I co? I znowu musiałam za ciebie oczami świecić, że się rozchorowałeś. Tylko tak dalej, serio, to stracimy i mieszkanie i te twoje zasrane zasiłki — warknęła na niego, z powrotem chowając telefon do kieszeni i parsknęła na jego pytanie. — Sam sobie weź. Nóg i rąk ci jeszcze nie wyparowało, to chyba się umiesz przejść do kuchni, nie? I ogarnij tutaj. Nie po to sprzątam w domu, żebyś potem urządzał tu sobie barłóg.
Urwała na chwilę, przeczesując dłonią włosy i westchnęła ciężko; jej twarz jakby złagodniała, a złość została zastąpiona smutkiem, gdy przez jeden cichy moment po prostu przyglądała się swojemu ojcu.
— Obiadu też pewnie nie ogarnąłeś, tak jak cię wczoraj prosiłam? Mówiłam ci, że mam dzisiaj dłuższą zmianę — przypomniała mężczyźnie dość zrezygnowanym tonem i złapała szklankę ze stolika, po czym bez słowa już udała się do kuchni; prędko zaczęła się po niej krzątać, by chociaż coś na szybko sobie przygotować do jedzenia.

@William Cheshire
Mów mi echo. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie, jeżeli chodzi o sceny erotyczne.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego.

Podstawowe

Dla użytkownika

William Cheshire
Awatar użytkownika
43
lat
186
cm
Bezrobotny
Prekariat
Kiedy ona się stała taka nerwowa? Chyba miała to po matce. Pamiętał, że jego żona często się denerwowała, a on zawsze znajdował sposób, aby jakoś ją uspokoić i udobruchać. Tylko wtedy to akurat nie on był źródłem kłopotów, problemów i niepowodzeń. Tak jakby chciał, czasami świadomie, a czasami nie, aby wszyscy go obwiniali, więc do tego dążył. Sam czuł się już bardzo długo winny, więc prawdopodobnie wpadł w błędne koło. — Dwunasta to bardzo wczesna godzina — mruknął, chcąc się jakoś usprawiedliwić. Wyciągnął spod poduszki swój telefon, aby sprawdzić czemu nie zadzwoniła przypominajka. Okazało się, że dzwoniła, i to kilka razy, ale on po prostu jej nie słyszał. Otarł twarz jeszcze raz, tym razem rękawem szarej bluzy. Westchnął ciężko, przeklinając w duchu urząd, który wysłał go na terapię, jakby to wszystko była winna innych ludzie, nie jego.
Zmrużył oczy zastanawiając się jak udobruchać córkę i nagle zapaliła mu się nad głową, w przenośni, mała różowa lampka w kształcie serca. Niedługo są walentynki! Co prawda było to święto głównie zakochanych par, ale nikt nie powiedział, że miłość do córki albo ojca jest gorsza. Poderwał się ze swojego miejsca, zgarnął szybko śmieci porozrzucane po salonie i wpadł do kuchni. Zapełnił śmietnik, a następnie stanął na przeciwko Sweetie.
Słuchaj, skarbie. Zostaw to, ja się tym zajmę — powiedział, zabierając jej patelnię, którą trzymała w dłoni. Z jednej strony powinien się jednak zająć przygotowaniem jedzenie, w końcu dziewczyna długo pracowała, była zmęczona, a z drugiej strony zmniejszał prawdopodobieństwo, że zaraz ta patelnią oberwie - prosto w ryj. — Jutro przychodzi zasiłek. Co powiesz na zakupy walentynkowe? Ozdobimy mieszkanie, kupimy coś dobrego na kolacje, hm? — zapytał podekscytowany, wyjmując w szafek i lodówki różne produkty spożywcze. Planował makaron z sosem, bo to szybkie, proste i smaczne danie. Już widział oczami wyobraźni jak kupuje Sweetie czekoladki i jakieś kwiatki i ozdabia tę norę, robiąc z niej dziuple miłości (rodzinnej!)
Co o tym myślisz? Może kupimy też jakiś torcik z serduszkami i obejrzymy miły film? Co tylko będziesz chciała — dodał, wlewając wodę do garnka i stawiając go na kuchence. W końcu wszyscy lubią walentynki, on też je kiedyś lubił. Chociaż rok temu chyba nie obchodził - leżał gdzieś, pewnie romantycznie przytulając flaszkę. To tyle.
Uśmiechnął się niewinnie do córki. — Herbatki? — zapytał, otwierając paczkę makaronu.

@Sweetie Cheshire
Mów mi myre. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dziwne rzeczy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Sweetie Cheshire
Awatar użytkownika
22
lat
157
cm
sprzątaczka
Pracownicy Usług
Posłała ojcu jedynie groźne spojrzenie, gdy ten stwierdził, że dwunasta to była w sumie bardzo wczesna godzina i przez chwilę naprawdę zastanawiała się, czy przypadkiem dawno go ktoś patelnią w łeb nie pieprznął. Może rzeczywiście tego potrzebował; może byłaby w stanie mu wbić do głowy, że to on tutaj miał być ojcem, a nie ona.
Tylko czego ona właściwie oczekiwała od mężczyzny, który zapominał o najmniejszych sprawach?
Przez to wszystko zaczynała mieć mętlik w głowie; może rzeczywiście oczekiwała za dużo? Może rzeczywiście to ona powinna się zamknąć i dać mu żyć; nie oglądać się przez ramię i uciec od niego jak najdalej? Postawić mu ultimatum; uzbierać pieniędzy na wyprowadzę, albo pomieszkać kątem u kogoś i potem zniknąć z jego życia, może wrócić po latach, by zobaczyć, czy jeszcze go przypadkiem cholera nie wzięła? Kochała go, no bo przecież był jej ojcem i pragnęła, by miał dobre życie. Przykro jej było patrzeć na to, jak gnił na kanapie; jak zapominał o tym, że musi chodzić do urzędu, by mogli jakkolwiek ruszyć do przodu. By to on mógł jakkolwiek ruszyć do przodu i zacząć od nowa.
Czy oczekiwała zbyt wiele?
Czy pragnęła niemożliwego?
Chciała wierzyć, że nie; że ojcu potrzeba było tylko trochę więcej czasu, ale ileż można było lecieć na samej wierze, gdy mężczyzna, który właśnie wyjmował jej patelnię z dłoni, zachowywał się, jak gdyby był jej młodszym bratem, a nie rodzicem? To ona zajmowała się domem, ogarniała rachunki i pilnowała, by William jakkolwiek w ogóle stawiał się w urzędzie. To ona świeciła przed ludźmi oczami i odmawiała sobie przyjemności, byleby nie musieli żyć od pierwszego do pierwszego. Czy nie rozumiał, że powinien choćby udawać, że mu zależy?
Czy nie wolno jej było być tym zmęczoną?
Mimo to, wzrok Sweetie nieco złagodniał, gdy ojciec stwierdził, że to on zajmie się obiadem; i jedynie przez chwilę się na niego patrzyła, by potem usiąść przy mikroskopijnym stole kuchennym; przetarła twarz dłonią i ciężko westchnęła. Zmarszczyła za to brwi, kiedy mężczyzna zaczął mówić, że może mogliby spędzić jakoś przyjemnie dzień i opuściła dłoń, wpatrując się w niego z nieufnym wyrazem twarzy. Taa. O ile w ogóle będzie mu się chciało wstać. Zresztą...
— Jutro pracuję — powiedziała, choć nieco niepewnie i zaczęła rozmasowywać sobie spięte mięśnie w ramieniu. — W walentynki płacą podwójnie. No i mam dodatkową zmianę. Możesz pójść beze mnie.
Powstrzymała się przed wypomnieniem mu, że rok temu też mieli plany; ale był zbyt zajęty tuleniem butelki z alkoholem, by o nich pamiętać. Starała się trzymać tej myśli, że przecież był chory; ale im więcej czasu mijało, tym ciężej jej było. Kiedyś uwielbiała walentynki. Teraz stawały się tylko przykrym wspomnieniem tego, co oboje stracili.
— Albo możemy pójść pojutrze. Będą przeceny, no bo po walentynkach. I nie będzie takich tłumów, chyba — dodała po chwili, chcąc jakoś złagodzić poprzednią odmowę; kiwnęła głową, gdy zaoferował jej herbatę. — Możemy sobie nawet pozwolić na kino, jeśli chcesz.

@William Cheshire
Mów mi echo. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie, jeżeli chodzi o sceny erotyczne.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego.

Podstawowe

Dla użytkownika

William Cheshire
Awatar użytkownika
43
lat
186
cm
Bezrobotny
Prekariat
Tak naprawdę William jeszcze nigdy nie dostał patelnią w łeb, ani w żadną inną część ciała, chociaż chyba było mu już w ten sposób grożone, ale chyba bardziej żartobliwie, niż na poważnie. Na poważnie to grożono mu kijem, nożem, a nawet raz bronią, ale wtedy jeszcze miał dobrą kondycję i dał radę spierdolić.
Trudno było od niego oczekiwać, że będzie ojcem, jak chyba nie potrafił być obecnie nawet człowiekiem - a przynajmniej czasami się tak czuł, jak jakiś wrak. Na przykład wrak statku pirackiego, który spoczywał gdzieś na dnie oceanu. Co z tego, że wypełniony był skrzyniami ze skarbami, skoro pozostawało to nieosiągalne dla innych? Dziurawy, pokryty pleśnią, wodorostami i ślimakami wodnymi, zapomniany i pogrzebany przez fale. Może kiedyś ktoś go odkryje, a może pozostanie w takim stanie, aż nie rozłoży się całkowicie? Nie potrafił się ogarnąć, tkwiąc w tym patologicznym, błędnym kole.
Nie widział dla siebie drogi, więc stał w miejscu, a nawet się powoli cofał, z tego co było widać. Jak mógłby zacząć od nowa, jak nawet nie wiedział gdzie to było? Wszystko mu się zlewało. Czasami budził się w środku nocy i przez krótki, ulotny ułamek sekundy był pewny, że znajduje się w ich starym domu, że obok leży jego żona, a Sweetie ma zaledwie kilka lat i śpi w swojej dziecięcej sypialni. Potem nagle wszystko na raz wracała, uderzając w niego z mocą, która powalała z nóg.
Nawet nie potrafił przyznać się do tych trudności, a może to byłby właśnie sposób, żeby sobie z nimi poradzić? Obracał wszystko w żart, udawał głupiego, bo głupcy mają łatwiej - podobno niczym się nie przejmują. Tylko czy on naprawdę był głupkiem? Udawanie mogło być etapem przejściowym. No i co będzie jak nie da rady dłużej udawać? Może umrze?
”Czy oczekiwała zbyt wiele? Czy pragnęła niemożliwego?”
Chyba oczekiwała zbyt mało, gorzej że trudno było stwierdzić czy to możliwe, czy nie. Pewnie kiedyś William powiedziałby jej, że wszystko jest możliwe, wystarczy tylko bardzo chcieć i wierzyć, że się uda. Tak by jej właśnie powiedział, gdyby wszedł w rolę ojca… Albo raczej gdyby z niej nie wyszedł po śmierci żony.
”Czy nie rozumiał, że powinien choćby udawać, że mu zależy?”
Prawda była taka, że jemu bardzo zależało, a udawał, że tak nie jest. Tak, jakby odciął się kiedyś od wszystkiego i wszystkich, żeby nie cierpieć. Jakby razem z żoną pogrzebał i siebie i Sweetie.
Osolona woda się zagotowała, więc wsypał do niej makaron i zamieszał. Gdy kroił cebulę w kostkę, Sweetie wspomniała, że jutro pracuje. — W porządku... Szkoda.
Starał się nie wyglądać na zawiedzionego, chociaż odrobinę tak się właśnie poczuł. Rozumiał jednak i nie był na tyle chamski, żeby zaproponować jej, żeby wzięła wolne lub olała zmianę. Wrzucił pokrojoną cebulę na patelnię, dodał trochę czosnku i resztę składników, powoli tworząc z tego całkiem dobry sos warzywny.
Ożywił się znowu, gdy zaproponowała mu wyjście w dzień po walentynkach. To w końcu zawsze coś! — Jasne, pewnie. Możemy iść pojutrze — odparł z lekkim uśmiechem, rzucając jej krótkie spojrzenie. — Kino brzmi świetnie. Chcesz wybrać film? — zapytał, bo chyba taka opcja była najbezpieczniejsza. On nie bardzo wiedział co Sweetie tak naprawdę lubiła oglądać, jeszcze wybrałby coś obciachowego. Jemu było za to wszystko jedno, liczyło się, że zrobią coś razem.

@Sweetie Cheshire
Mów mi myre. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dziwne rzeczy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Odpowiedz