Sonia absolutnie tego nienawidziła i przeklinała osobę, która wymyśliła urządzenie wieczoru z butelką. Serio, ile oni mieli lat? I dlaczego do jasnej cholery w ogóle
zgodziła się na to?! Zdecydowanie musiała nawdychać się za dużo ziół, które akurat paliła w swoim pokoju podczas porannej medytacji i jogi. Tak, to
zdecydowanie dlatego, bo przecież Aristova była odpowiedzialną osobą, która wolała robić odpowiedzialne rzeczy i podejmowała odpowiedzialne decyzje, o!
A jednak wciąż dosiadła się do swoich współlokatorów w salonie, kręciła butelką, a gdy wypadła na nią kolej, zamiast "prawdy" wybrała "wyzwanie".
I teraz właśnie chodziła po mieszkaniu zła jak osa, miętoląc w dłoniach wiersz o miłości, który został dla niej wybrany, by wyrecytowała jakiejś losowej osobie ze swojej listy kontaktów te dzieło.
Nawet nie spojrzała na wyświetlacz telefonu, gdy kliknęła w jakiś kontakt i od razu przyłożyła komórkę do ucha.
I tak, zawiesiła sobie na szyi tygrysie oko na odwagę.
Z determinacją zignorowała nieprzyjemny uścisk w żołądku i szybciej bijące serce z nerwów. Liczyła na to, że nikt nie odbierze, ale jak na złość, usłyszała po nieprzyjemnie ciągnących się sekundach i sygnałów oczekiwania kobiecy głos mówiący "hallo?".
Kurwa!
-
Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne... - zaczęła, trochę zduszonym głosem. -
czy to poważne, czy to pożyteczne - ciągnęła dalej i zaczęła zerkać na karteczkę z ściągą. -
co świat ma z dwojga ludzi,
którzy nie widzą świata?
Wywyższeni ku sobie bez żadnej zasługi,
pierwsi lepsi z miliona, ale przekonani,
że tak stać się musiało - w nagrodę za co? za nic;
światło pada znikąd -
dlaczego właśnie na tych, a nie innych? - pewnie powinna powiedzieć to z pewną egzaltacją, a żeby podkreślić poezję tych słów, ale cóż... Sonia po prostu chciała mieć to z głowy i miała cichą nadzieję, że do kogokolwiek zadzwoniła, to stwierdzi, że jakaś wariatka jest po drugiej stronie i rozłączył się już na początku katusz Rosjanki.
@Nadya Bravo