Przez tyle lat Holly zdawała się opanować ukrywanie swoich emocji do perfekcji, również przed Tonym, przez co niejednokrotnie oboje cierpieli. Dzisiaj było inaczej. Wydarzenia z nie tak dalekiej przeszłości sprawiły, że Holly była do niego przywiązana do tego stopnia, że nie potrafiła się już od tego odciąć grubą kreską, jak to miało miejsce nawet te niecałe dwa lata temu. Zbliżyli się do siebie na tyle, że mogła przysiąc, że nigdy wcześniej nie cierpiała tak jak teraz, chociaż pozornie była spokojna - tylko na zewnątrz, bo w środku aż się gotowała. W pewnym momencie zawiesiła spojrzenie na czymś za oknem, pozwalając, by łzy płynęły po jej twarzy i doświadczając tego, jak jej szczęśliwe życie, o którym marzyła od lat, niszczy się w przeciągu tych kilkunastu minut.
Wreszcie z tą swoją popapraną historią doszedł do ich spotkania. Już wtedy Holly mogła się domyślić tego, że osoby pokroju Tonego powinna unikać szerokim łukiem. Naiwna nie przykładała uwagi do tego, ilekroć przychodził do niej poobijany, zbywając troskę o siebie samą tym, że przecież to normalne u facetów
tego typu. Dając jej namiastkę poczucia bezpieczeństwa, z łatwością utrzymał ją przy siebie, bo przecież też była tylko głupią gówniarą, która tak naprawdę od razu powinna od niego uciec. Nie było to dla niej żadnym problemem, był przecież dla niej zupełnie obcy. Teraz to zadanie wydawało się dla niej niewykonalne. Zderzyły się dwa, zupełnie odrębne światy: rzeczywistość i ta wyimaginowana, idealna wersja Tonego w oczach Holly. Słuchając prawdy i przekonując się o tym, że była tak łatwowierna i durna, była coraz bliższa całkowitego załamania się. Nie ułatwiał jej tego, wciąż nawiązując do ich wspólnych epizodów i odwodząc ją od całkowitego odcięcia się od całej tej sytuacji.
Kiedy poznała w końcu odpowiedź na swoje najważniejsze pytanie, poczuła się, jakby dostała z całej siły w twarz. Jakkolwiek by to źle nie brzmiało, gwałt był dla niej gorszy od morderstwa. Tak jak zabójstwo - w jakkolwiek poroniony i irracjonalny sposób - dało się jeszcze uzasadnić, wybronić,
spróbować zrozumieć, tak zgwałcenie było najbardziej obrzydliwym aktem egoizmu, chęci przyniesienia sobie wyłącznie przyjemności kosztem zniszczenia psychiki drugiej osoby. Seks nawet dla niej był czymś prywatnym, intymnym, do czego nie każdy miał dostęp, tym bardziej siłą... Zabolało ją to jeszcze bardziej przez to, że sama tego doświadczyła i teraz miała wrażenie kompletnego odrealnienia. Wbrew pozorom więc nie zdziwiło jej to, że Genevieve postradała zmysły po tym, jak wbrew tym wydarzeniom wciąż musiała obcować ze swoim oprawcą. To ona musiała przeżyć z ciężarem wykorzystania, brakiem zrozumienia, brakiem sprawiedliwości, kiedy Tony wciąż chował się za domniemaniem niewinności.
-
Proszę, błagam, powiedz, że to jakiś chujowy żart - ze wszystkich sił starała się odepchnąć od siebie myśl, że Tony wcale nie był tak idealny. Oczywiście, zapewne nieraz powtarzał jej, że wcale nie jest tak dobry, za jakiego go uważała, ale w najgorszym koszmarze nie osądziłaby go o coś takiego. Zawsze czuła się przy nim bezpiecznie, ufała mu jak nikomu innemu, a kiedy była już świadoma, z kim tyle lat miała nieświadomie do czynienia, była bliska spanikowania. Teraz jej się chciało wymiotować, krzyczeć, zrobić krzywdę sobie albo jemu. Nie mogła być na coś takiego przygotowana, a do nie tak dawna wydawało jej się, że najgorsze miała już za sobą i z Tonym czekało ją tylko szczęście.
@Anthony Wayford