Podobno stara miłość nie rdzewieje, a oni chyba są idealnym przykładem potwierdzającym regułę. Baby dopiero zaczynała życie po chorobie, wcześniej nawet nie nastawiała się na to, że dostanie jakąkolwiek drugą szansę od losu. Wolała, żeby cierpiał przez rozstanie niż przez jej śmierć. Dość popaprana logika, ale dla niej miało to jakiś większy sens, chciała go chronić przed tym wszystkim. Kochała go, zawsze będzie go kochać, to na pewno się nie zmieni. Czy potrafiłaby zacząć życie z kimś innym? Hm, na razie sobie tego nie wyobrażała. Przeszłość wzięła kontrolę nad Baby, która sobie wmawiała, że jeszcze nie jest nic stracone i może uda jej się naprawić to, co jest między nimi. Dopiero do niej docierało, jak bardzo zraniła go swoimi słowami. To były kłamstwa, wyjaśniła wszystko w liście. Cóż, nie podejrzewała, że poczta go zgubi i Rockwell dostanie go dopiero po konfrontacji z nią. Teraz między nimi było dziwnie, niby w porządku, ale atmosfera jakoś wydawała się gęsta. Trudno się dziwić, w końcu Jamie będzie potrzebował sporo czasu, żeby jej wybaczyć... O ile w ogóle jest w stanie to zrobić. Mimo wszystko był teraz przy niej, wysyłał sprzeczne sygnały... A ona nie mogła za to winić, znosiła dzielnie każdy grymas, próbując zwalczyć o resztki ich relacji.
-
Mogę pójść do lokalnego onkologa, potrzebuję po prostu kontrolnych badań. - zapewniła go szczerze, zresztą nawet nie chciała wyjeżdżać to jedynie pogorszyłoby sytuację oraz jej stan zdrowotny. Radziła sobie, tylko zdarzały się słabsze dni, kiedy okropnie kręciło jej się w głowie i musiała odpoczywać. Baby to twarda kobieta, jeśli byłaby w stanie stać normalnie to na pewno pojawiłaby się w pracy.
-
Jasne, chętnie. - zdążyła jeszcze za nim rzucić, kiedy Jamie ruszył w kierunku kuchni. Pewnie przez czas przygotowywania grzanek oraz zupy, przymknęła na moment oczy, żeby odpocząć. Jednak gdy wrócił to od razu podniosła się nieco do pozycji pół leżącej, odbierając od niego miskę z parującą zupą. Podziękowała ładnie, zabierając się powoli za jedzenie. -
Nie musisz siedzieć na podłodze, nie ugryzę Cię. - uśmiechnęła się łagodnie, wskazując podbródkiem miejsce na łóżku. W końcu powinna o niego zadbać, ponieważ jest u niej gościem.
Zamarła na chwilkę, słysząc pytanie. Nie lubiła wspominać o tym, co się działo w szpitalu, całej walce. Jednak wiedziała, że ta rozmowa ich czeka, list nie załatwi wszystkiego.
-
Czasami siedział przy mnie tata, szczególnie po operacji. - odpowiedziała, wpatrując się w zupę. -
Głównie chciałam być sama, przychodziły jedynie pielęgniarki. Szanse nie były zbyt wielkie, dlatego szykowałam się na śmierć. Poza tym.... Musiałam jakoś pożegnać się z dzieckiem. - głos jej się lekko załamał, dlatego odchrząknęła od razu. Ciąża była bardzo drażliwym tematem, naprawdę pokochała ich maleństwo, chociaż od razu było skazane na śmierć.
@Jamie Rockwell